Obserwując wicińskie bociany, dochodzę do wniosku, że Wicia i Jadzia to bardzo doświadczeni bociani rodzice, co mogłoby potwierdzać, że to ta sama para, która gniazdowała tutaj w ubiegłych sezonach. Kiedy widzę skulone pisklęta, tulące się do siebie, z obawą sprawdzam, czy jest wśród nich jeszcze najmłodszy maluch. Okazuje się, że chowa się w samym środku tej puszystej gromadki i radzi sobie całkiem nieźle. On wraz z czwartym z kolei pisklęciem są najmniejsi z całego rodzeństwa, co już wyraźnie rzuca się w oczy, gdyż trójka najstarszych jest dwa razy większa. Poza tym dwóm maluchom trudno dopchać się do dostarczanego pokarmu. Zauważyłem jednak, że rodzice starają się tak sterować karmieniem, żeby pokarm znalazł się jak najbliżej tej najmniejszej dwójki. Dobrze, że teraz pogoda dopisuje, więc może obędzie się bez eliminacji i bocianiej parze uda się odchować całą piątkę
