GNIAZDO OBJĘŁA W POSIADANIE PARA BOCIANÓW DOROBILY SIĘ JUŻ JEDNEGO JAJECZKA I STARAJĄ SIE O WIĘCEJ . DZISIAJ GNIAZDO NĘKAŁ JAKIŚ OBCY BOCIAN ,ZOSTAŁ PRZEPĘDZONY PRZEZ GOSPODARZA
Łobuz przyleciał nad ranem.. Nie było go od wieczora.
Juz z daleka go widziała jak nadlatuje i wstała. Przylecial z kępką siana, ale ona już nie patrzyła, tylko zaraz poderwała się do lotu i odleciała.
Dzis w nocy dla odmiany nie było samicy. Wrocila dopiero nad ranem. Mogla spać gdzieś w pobliżu gniazda i nie było widać w kamerce. Dlatego w dołku są nadal cztery jajka. Może jeszcze dzisiaj wieczorem zniesie piąte jajo? Ale cztery to jest dużo i wystarczająco.
Od wczesnych godzin niepokoją dwa obce bociany. Co jakiś czas latają nad gniazdem.
I znowu samiec sam w nocy. Samica przyleciała do gniazda dopiero o 4:43. Zaraz wskoczyła na kamerkę do góry. Po kilku minutach samiec wyleciał z gniazda i samica zeskoczyła na dół. Moze częściej spędzają czas na kamerce. Ale w nocy jej raczej nie było bo przyleciała a nie zeskoczyła na dół. Szkoda że przekaz przerywa i nie można płynnie śledzić.
W ciągu dnia wygląda wszystko bardzo poprawnie. Oboje troszczą się bardzo o gniazdo i wymieniają na dołku. Mają cztery jajka.
POPOLUDNIU COŚ WYSTRASZYŁO GILBERTA ,ZERWAŁ SIĘ I POLECIAL .NIE BYŁO GO OKOŁO 40MIN .MAM NADZIEJĘ ŻE JAJECZKOM TO NIE ZASZKODZILO ,TEMPERATURA NIE BYŁA ZBYT NISKA DLA NICH
PRZEZ POŁUDNIE AGATKA ZOSTAWIŁA DWA MALUSZKI SAME W GNIEZDZIE . NIE BYŁO TO BEZPIECZNA DLA MALEŃSTW ,DOBRZE ŻE NIE BYŁO W POBLIŻU ŻADNYCH DRAPIEZNIKÓW BO MOGŁO SIĘ TO SKOŃCZYĆ ZLE .BOCIUSIE SĄ BARDZO SAMODZIELNE I ŻYWE ,CIEKAWE ŚWIATA
AGATKA Z GILBERTEM WYMIENILI SIĘ DYŻURAMI .GILBERT PRZYLECIAŁ Z SIANKIEM I ZRZUCIŁ MALUSZKOM JEDZONKO ,ALE COŚ NIE BYŁY GŁODNE .MNIEJSZY NAWET SIĘ NIE ZAINTERESOWAŁ- CHYBA NIC MU NIE JEST ?
O je co tutaj się dzieje.
Rodzice słabo i źle karmią. Zostawiają maluszki same na gnieździe. Dzisiaj był straszny dzień.
Najpierw samica zostawiła je same. W tym czasie maleństwa weszły na koronę gniazda. Po ponad pół godzinie samica powróciła. Maluszki dotarły do dołka. Jednak bocianica nie była zadowolona i rozpoczęła eliminację młodszego. Chwyciła go trzy razy za główkę. Raz rzuciła. Mały od razu się podniósł. Na razie jest w dołku. Ale my wiemy coś takiego raz rozpoczęte u bocianów, zostaje dokończone.
Po krótkim pobycie w gnieździe znowu wyleciała. Maluszki zostały same. Bez opieki i osłony przed słońce. Wyszły znowu na koronę gniazda i tam zasnęły.
Po ponad dwóch godzinach do gniazda wrócił tata z sianem. Tylko młodszy kiwaczek wrócił do dołka, gdzie został nakarmiony. Starszak nadal spał na koronie.
Co leży na koronie, nie należy do gniazda. Taka zasada jest dla bociana. Więc pomimo że samiec poprawiał koronę nie zwrócił uwagi na maluszka.
Dopiero jak ten się przebudził i zaklekotał, ojciec go zaobserwował. Od razu zrobił zrzut, aby go zachęcić do powrotu do dołka. Malutki miał duże problemy pokonać grubą gałąź przed nim, ale po wielu próbach i staraniach mu się udało. Szczęśliwie dotarł do środka i jeszcze zdążył zjeść kilka kasków.
Potem samiec zrobił jeszcze dwa zrzuty. Miał w nich też jakiegoś gryzonia, który dla młodych jest jeszcze za duży.
Nastąpiła zamiana. Znowu jest samica. Nakarmiła młode, ale mniejszy nie jadł. Już się boję, że jak następnym razem zajrzę do gniazda to w dołku będzie tylko jeden.
Trzymamy kciuki za maluszki, by oba daly rade.
Gajko on już był tak słaby że nie dawał rady. Karmienia były straszne. Duzo kretów i żab, mało drobnicy. On wczoraj zjadł chyba mała nornicę i potem coś mu dolegało. Albo się zatruł.
Niestety w nocy odszedł za tęczowy most.
W gnieździe został jeden maluszek, ale i ten jest słaby.
Rano mama zrobiła zrzut. Coś zajadał. W pewnym momencie coś ją wystraszyło i odleciała na pole po minucie powróciła do gniazda. Sprzątnęła jeszcze z dołka kręta i tyle. Mlody jest słabiutki.