Ok. 19tej nastąpiła zamiana.
Większość dnia osłanianiem piskląt zajmowała się Czantorka,
która, tuż po przylocie Beskidka, opuściła gniazdo.
Nie było karmienia młodych, tylko dwukrotna próba ich nakrycia.
Przestało padać, maluchy mogą się wreszcie wygrzać w słoneczku. Przylot Czantorki, trójka maluchów wcinała czwarty niestety nie miał siły się podnieść, leży w dołku Drugie śniadanie od Beskidka, też jadły tylko trzy maluchy.
Przedpołudnie - Czantorka zabrała się za porządki, okrążała gniazdo układając patyki i zielone gałązki. Zbierają się ciemne chmury, miejmy nadzieję, że długo nie popada. Bo osłonięcie takiej gromadki to nie lada wyczyn. [
Po 19-tej przylot Czantorki ze ściółką, mokrą niestety, Beskidek leci na kolację. Później mocniej się rozpadało, maluchy przytulone do siebie w środku gniazda.
Przyznam, że zaglądałam do Ustronia z "duszą na ramieniu", ale ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że trójka maluchów jest w dobrej formie Po wczorajszym wieczornym i nocnym deszczu, można było spodziewać się innego obrazka. Między 8-9-tą Czantorka z dziećmi, po toalecie poleciała na bardzo bliski trawnik, powróciła ze ściółką. Maluchy ją rozrzuciły. Około 9-tej wpadł Beskidek również ze ściółką, zwolnił Czantorkę a po chwili maluchy wcinały.
Potrzeba nam teraz dużo słońca, nasza mama robi przegląd gniazda, łata jakieś dziury, przenosi patyki w inne miejsca. My zastanawiamy się jak jej możemy pomóc O już skończyła, teraz trochę odpocznie, nim znowu uda się w teren po jedzonko dla nas. My stale mamy mało