Dzisiaj znowu dzień pełen przeżyć. Z rana błąkał się chyba jakiś dziki pies pod gniazdem.
W południe przeleciał w pobliżu gniazda jakiś ptak drapieżny. Florentino przyjął groźna postawę i wydawał groźne dźwięki.
Po zmianie na gnieździe wysiadywala Fermina. Nagle się zerwała i wyleciała na prawo z gniazda. Nie było nic słychać, co mogło ja tak wystraszyć. Powróciła dopiero po 1,5 godzinie. Najpierw stała długo na konarze drzewa po prawej stronie. Później przeleciała za centralny konar, by w końcu przefrunąć na lewa gałąź i powoli wejść do gniazda.
Widac było ze bardzo ostrożnie i przemyslanie zbliżała się do gniazda. Cała ta akcja zbliżenia się do gniazda, trwała 20 minut.
Całe szczęście, ze żaden ptak czy jakiś drapieżnik nie pojawił się w gnieździe po jajka, kiedy nikogo w nim nie było.
Mam nadzieje ze te dwie godziny nie wpłynęły negatywnie na klucie. Nie było zimno i nie padał deszcz, wiec może jajka az tak się nie wyziębily.
Zobaczymy już za kilka dni, co się wykluje.
Przed zmrokiem przewędrowała sobie pod gniazdem powolutku lania.
To by było na dzisiaj [/b]
